dojść do owego kolektywizmu, przygotowuje się strajki w fabrykach...
Pan Klemens. I na folwarkach.
Sekretarz. Stawia się zarządom fabryk niemożliwe do przyjęcia warunki, a tym, którzy odmawiają, przysyła się wyroki śmierci...
Opatowski. Więc już i na folwarkach urządzają strajki?... Nie wiedziałem.
Pan Klemens. W Łubniach parobcy zażądali podwyższenia pensji i ordynarji, a ponieważ administrator zgodzić się na to nie mógł, więc zaprzestali karmić i poić bydło... Przejeżdżający szosą o wiorstę drogi słyszeli ryki...
Opatowski. O łajdaki!...
Praktykant. Głodnych parobków nikt nie słyszy... Nie umieli dotychczas ryczeć głośno.
Świrski. Gdyby taki nastrój panował w całym kraju, rewolucja nie przyniesie nam żadnego zysku.
Sekretarz. Dziękujmy Bogu, jeżeli nie wywoła wojny domowej!
Linowska. Duchowieństwo powinnoby wystąpić i załagodzić te stosunki.
Wikary. Duchowieństwo?... Czy to, które zaniedbuje kapłańskie obowiązki? Czy to, które, zamiast z ambony oświecać ludzi, straszy ich piekłem?... Czy może to duchowieństwo, które poluje, gra w karty i przy każdej sposobności łupi ze skóry swoje barany?...
Praktykant (z szyderczym uśmiechem). Brawo !... Księża są tacy sami burżuje, jak przemysłowcy i szlachta.
Linowska. Jadziu, poproś państwa do mego pokoju i zagraj co...
Gdy goście ruszyli od stołu, pan Klemens nagle stanął przed Świrskim i rzekł:
— Wie pan, nie myślałem... bardzo zdziwiłem się tem, co pan mówił... Zdawało mi się, że pan trzyma z nimi...
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.