Tymczasem w terminie oznaczonym pan Klemens nie przyjechał do Leśniczówki, a w sercu Kazimierza drgnął niepokój. Może pan Klemens nie był w Świerkach?... może zgubił list?... a może napadli go bandyci i zabrali pieniądze?... A może stryj?...
— Ale cóż znowu!... — rzekł do siebie. — Stryj może chwilowo nie mieć pieniędzy... może go zwymyślać listownie za wmieszanie się do podobnej awantury... Ale żeby stryj odmówił mu pieniędzy wówczas, gdy on dla bezpieczeństwa musi wyjechać zagranicę, to Kazimierzowi nigdy nie przyszłoby do głowy.
Dopiero trzeciego dnia w południe przyjechał pan Klemens z miną uroczystą. Ale ponieważ dzień był piękny, a Kazimierz przed półgodziną wrócił ze spaceru z panną Jadwigą, więc znajdował się w doskonałym humorze.
— Widział się pan ze stryjem? — zawołał wesoło. — Ma pan list?
— Mam — sucho odpowiedział pan Klemens i wydobył niewielką kwadratową kopertę z herbem.
Byli na dziedzińcu i weszli do kancelarji Linowskiego. Kazimierz zaczął rozdzierać kopertę, lecz, przypatrzywszy się Klemensowi, zapytał nieśmiało:
— Przepraszam, ale... mam wrażenie, jakgdyby pan był niekontent... Sądzę, że nie z mego powodu?...
— Niech się pan nie gniewa — odpowiedział Klemens — ale już drugi raz nie podjąłbym się podobnej misji. Pan hra-