O ósmej już był na nogach, wypoczęty i rześki. Napił się szkaradnej herbaty ze świeżą chałą, a przed samą dziesiątą poszedł do mieszkania Wiery. Na ulicach trzymał się pochyło i niezgrabnie; ale śmiało patrzył na strażników, a jednego zapytał, gdzie powiat? Powlókł się we wskazanym kierunku, lecz nagle skręcił do ogromnego domu, gdzie mieszkała Wiera.
Dama ta, silna brunetka z szerokiemi ustami, sierota po wyższym wojskowym, utrzymywała się z lekcyj fortepianu, doskonale płatnych; z amatorstwa uczyła młodzież rzemieślniczą śpiewów chóralnych i opiekowała się, bez żadnych przeszkód, więźniami politycznymi. Zajmowała trzy pokoiki w amfiladzie. Do pierwszego znoszono ofiary dla więźniów: pieniądze, odzież, herbatę, cukier... W drugiem Wiera przyjmowała bliższych interesantów, a w trzecim zbierali się spiskowcy wszelkich wyznań, stanów i narodowości. Świrski znał ją dobrze i bardzo lubił jej bezgraniczną dobroć i pogodny humor.
Kiedy Świrski wszedł do pierwszego pokoju, Wiera udała, że go nie poznaje, i rozmawiała z dwoma damami.
Dama pierwsza. Co dla więźniów przyjmuje pani w naturze?
Wiera. Wszystko, nawet paski do kajdan. Pani wie, że skazanym do katorgi nakładają na nogi łańcuchy, które bardzo przeszkadzają im chodzić...
Dama druga. Czy i dla rodzin więźniów pani...
Wiera. Naturalnie. Jest między niemi okropna nędza. Wczoraj słyszałam, jak pewien sześcioletni chłopczyk mówił do matki: „Moja mamo, ja już chleba jeść nie mogę, bo się we mnie wszystko zeschło...“
Jedna dama złożyła rubla, druga złotówkę, pożegnały się i wyszły. Wiera zwróciła się do Świrskiego. Gorączkowym ruchem uścisnęła mu rękę i rzekła:
— Już wiecie, że Chrzanowski aresztowany?... Źle może być z nim!... Padlec Starka pięciu ludzi denuncjował... Wprost
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.