ani na Szulca, ale to nie należy do mnie... — odezwał się nowy gość. — Ja jestem ajentem maszyn do szycia, rowerów, maszyn piszących, gramofonów, telefonów folwarcznych, a nawet automobilów. Gdyby mnie zaś kto grzecznie poprosił, może znalazłbym trochę brauningów, a nawet mauserów... — dokończył, ściskając Świrskiego za rękę.
— Pan Lombarcki jest Polak z Poznańskiego... — wtrącił proboszcz.
Rudawe wąsiki uniwersalnego ajenta drgnęły:
— Ośmielę się zrobić poprawkę szanownemu proboszczowi. Jestem polski patrjota, ale pruski obywatel... Czego możecie mi panowie zazdrościć...
— No... pan ciągle... — zaczął proboszcz.
— Przepraszam!... — przerwał Lombarcki. — Szanowny proboszcz ciągle posądza mnie o żarty, a ja całkiem poważnie ubolewam, że panowie rodacy z tego kraju nie jesteście moimi współobywatelami...
— O, tobyśmy wygrali!... — mimowolnie wykrzyknął Świrski.
— I bardzo!... — pochwycił Lombarcki. — Przedewszystkiem ludzie porządni nie byliby ścigani, jak dzikie zwierzęta... Powtóre — dla pozyskania reform społecznych nie robiłoby się krwawej rewolucji; wystarczyłyby zwykłe agitacje i rozprawy w parlamencie... Po trzecie — nie byłoby w kraju tylu złodziejów i bandytów... Po czwarte — robotnicy wprawdzie nie sądziliby, że mogą strajkować na koszt swoich pracodawców, ale zato mieliby na starość emeryturę... Po piąte — spokojny obywatel nie drżałby ze strachu, że może być aresztowanym, obłożonym karą pieniężną, a nawet zesłanym...
Proboszcz zaczął trząść rękoma nad głową.
— O, za pozwoleniem — rzekł — pan dobrodziej mówisz o tem, co było, a zapominasz o zmianach, jakie zaszły. Rosja już stała się państwem konstytucyjnem i może liberalniejszem od waszych tam Prus...
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.