Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

cownię naukową. Jest w nim duży stół obity ceratą, kilka stojących półek, napełnionych książkami i atlasami, czarna tablica na stalugach z kredą i gąbką, które widocznie są w ciągłem użyciu, a nareszcie wielka szafa, pełna przyrządów fizycznych i chemicznych. Są tam dokładne wagi, kosztowny mikroskop, zwierciadło wklęsłe, kilkucalowa soczewka, machina elektryczna i cewka Rumkorfa. Nie brak też retort, słoików i flaszek z odczynnikami, jest globus astronomiczny, szkielet jakiegoś ptaka, tudzież niezbędny krokodyl, na szczęście bardzo młody i już wypchany.
Wszystkie te przedmioty, budzące podziw w uczenicach młodszych, a kłopot w starszych, którym niezawsze udawało się określić różnicę między mikroskopem i elektroskopem, wszystkie te przedmioty były osobistą własnością panny Solskiej. Ona nietylko je kupowała i utrzymywała w porządku, ale nawet umiała się z niemi obchodzić. Były to jej balowe suknie, jak mawiała, uśmiechając się łagodnie i smutnie.
Gust do nauk przyrodniczych obudził w niej stary nauczyciel jej brata. Upodobanie to podtrzymywał brat, sam zapalony wielbiciel nauk dokładnych, a resztę — zrobiły zdolności panny Ady i jej niechęć do życia salonowego. Nic jej nie ciągnęło do liczniejszych towarzystw, od których odstraszała ją wiara we własną brzydotę. Więc kryła się w swojej pracowni, dużo czytała i ciągle brała lekcje od najlepszych profesorów.
Zamożni członkowie jej rodziny uważali Adę za egoistkę, a bogaci za osobę chorą. Nietylko bowiem oni, ale nawet żaden z ich gości, znajomych i przyjaciół nie mógł zrozumieć tego, że dziewiętnastoletnia bogata panna przekłada naukę nad salony i nie myśli o zamążpójściu.
Dopiero wówczas zaczęto pojmować dziwactwa bogatej dziedziczki, gdy w salonach rozeszła się wieść, że w Warszawie, obok demokracji i pozytywizmu, wybuchła nowa epidemja, zwana — emancypacją kobiet. Zaczęto rozróżniać dwa