lepiej, że nie zasługuje na ludzką miłość, jako istota zła, brzydka i głupia. Poprostu ma trochę szczęścia, a jeżeli ma, więc któż zaręczy, że nie spełnią się jej najgorętsze marzenia i że, od dziś za rok, nie sprowadzi tu swojej dwunastoletniej siostrzyczki Zochny, która, biedactwo, musi się uczyć na prowincji, bo rodzicom coraz trudniej wydawać na edukację!...
Może istotnie Zochna, od dziś za rok, będzie siedziała za pulpitem, naprzeciw niej, jak te oto. Naturalnie będzie miała bronzowy mundurek i czarny fartuch i będzie taka ładna jak Mania, ta szatynka z rozpuszczonemi włosami, która, podparłszy ręką brodę, patrzy na krąg światła, rzucający się od lampy na sufit. Tylko jej siostra będzie jeszcze tak pilna jak ta blondynka, Henrysia, która zatkała sobie uszy i powtarza lekcję, ażeby nie opuścić ani wyrazu, ani przecinka. Oprócz tego Zochnę tak będą kochały jej koleżanki, jak dziś kochają Stasię, którą obsiadły ze wszystkich stron. W żadnym zaś wypadku Zochna nie będzie taka chytra, jak Frania, która ciągle wydobywa z kieszeni karmelki i zajadając je, zasłania sobie ręką usta, ażeby tego inne nie spostrzegły.
Nagle bieg jej marzeń przerywa jedna z pensjonarek, zapytując z ławki:
— Proszę pani, co to jest jajko Kolumba?
Dziewczynki zaczęły się śmiać, Frania o mało nie udławiła się karmelkiem, a Malwinka zawołała:
— Moja Kociu, poco ty panią fatygujesz, kiedy ja ci to wytłomaczę...
Ponieważ Magdalena zapomniała, co znaczy owe jajko, więc, schyliwszy się nad robotą, słucha objaśnień Malwinki i dowiaduje się, że Kolumb był to taki pan, który odkrył Amerykę, i że Malwinka ma w Ameryce bardzo bogatego stryja, który niedawno wyjechał z Warszawy i już zrobił majątek.
Zadzwoniono na kolację i pensjonarki, pod dowództwem dam klasowych, przeszły do dwu sal, w których znajdowały się długie stoły, obite ceratą, zastawione szeregami szklanek
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/066
Ta strona została uwierzytelniona.