Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

czuła się tu, jak u siebie. Spuściła szybę i patrzyła na przechodniów z wyrazem dumy.
— Bawi mnie to — rzekła — kiedy sobie przypominam, że i ja chodziłam, jak te panie, albo jeździłam obszarpanemi dorożkami.
— A mnie się zdaje, że częściej będziemy jeździły dorożkami aniżeli karetą — wtrąciła Madzia.
— Zobaczymy! — szepnęła Helenka, patrząc w jakiś punkt nieokreślony.
„Zabawna dziewczyna“ — pomyślała Madzia, przypomniawszy sobie, że pani Latter musiała pożyczyć pieniędzy od Ady na prowadzenie pensji.
W mieście Helenka miała kupić dwa łokcie jedwabnej materji, parę bucików i złoty krzyżyk dla panny Marty. Lecz na tych sprawunkach upłynęło im ze trzy godziny.
U jubilera Helenka nabyła krzyżyk za dwa ruble, ale przy okazji kazała pokazać sobie naszyjnik z pereł i dwa garnitury: jeden z szafirów, drugi z brylantów, zapytując o cenę i o to, czy jubiler nie opuściłby czego? U szewca przymierzyła kilkanaście sztuk bucików i pantofelków, zanim wybrała jedną parę. W magazynie, zanim kupiła swoją materję, kazała podać tyle sztuk w rozmaitych kolorach, że dokoła niej utworzyła się tęcza z jedwabiów białych, różowych, niebieskich, żółtych. Było to tak piękne, że nawet Madzia przez chwilę zapomniała, czem jest i gdzie jest, i zdawało jej się, że to wszystko należy do niej. Lecz wnet oprzytomniała, spojrzawszy na Helenkę, której drżały usta ze wzruszenia.
— Chodźmy już, Helu — szepnęła Madzia, widząc, że starszy subjekt przypatruje się Helence ze złośliwym uśmiechem.
Zapłaciły i wyszły. Kiedy znalazły się w karecie, Helenka wybuchnęła gniewem i żalem:
— I pomyśleć — mówiła — że ja na to wszystko nie mam pieniędzy!... Piękna sprawiedliwość na świecie. Ada rodzi się