Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

zynki zarzucają jej, że wprowadza na pensję kursa emancypacji, że jakaś panna Howard chce nagwałt robić dziewczęta istotami samodzielnemi...
— Narwana baba — uśmiechnął się Dębicki.
— O nią mniejsza, choć jej propaganda może kosztować panią Latter kilka uczenic. Gorszy jest skandal jej syna z jakąś guwernantką, o czem słychać w Warszawie.
Dębicki kiwał głową.
— I to mnie nic nie obchodzi — prawił Solski — bo jużci młode kobiety są od tego, ażeby je bałamucili piękni chłopcy. Ale niedobrze jest, że ludzie, znający tutejsze stosunki, określają położenie pani Latter w ten sposób: długi — zmniejszone dochody — wielkie wydatki na syna, co wszystko razem zapowiada bankructwo.
— Ja słyszałem, że ona ma majątek — wtrącił Dębicki.
— I ja tak myślałem. Tymczasem nasz plenipotent zna niejakiego Zgierskiego, któremu pani Latter płaci sześćset rubli procentu.
— I ja znam Zgierskiego. Wygląda na pokątnego finansistę.
— Otóż to — mówił Solski. — A ilu innych z tego gatunku kręci się około pani Latter?
Dębicki podniósł brwi i wzruszył ramionami.
— Rozumiem — rzekł Solski. — I ja nie mieszałbym się do cudzych interesów, gdyby nie siostra, która zapowiedziała mi, że — nie pozwoli na bankructwo pani Latter. Pojmuje pan moje położenie. Nie mogę z tą sprawą iść do pani Latter, bo wyrzuci mnie za drzwi i będzie miała słuszność; boję się użyć naszego plenipotenta, albo adwokata, bo sytuacja stałaby się jeszcze drażliwszą. Z drugiej strony, jakkolwiek chwalę siostrze przywiązanie do kobiety, która ją wychowała, to znowu nie pozwolę, ażeby majątek Ady umożliwiał panu Norskiemu bałamucenie guwernantek. Niech bałamuci, ale nie za pieniądze mojej siostry, która, o ile ją znam, nietylko