Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko wiem, znam zatarg z panną Heleną, a nawet trochę rozumiem i samą pannę Helenę, czego ona zdaje się nie przypuszczać... Mimo to proszę pana, ażebyś podjął się zawiadomić naszego plenipotenta, że — wtedy a wtedy może odwiedzić panią Latter. Proszę zaś pana nie ja, ale moja siostra — zakończył uroczyście Solski, jakgdyby sądził, że prośba siostry powinna rozstrzygać wszelkie kwestje.
— Zdolna kobieta z panny Ady — rzekł Dębicki. — Co ona myśli robić?
— Ba! gdybym wiedział — odparł z uśmiechem Solski. — Może zechce zostać profesorką w jakim amerykańskim uniwersytecie?... Bo pan wie, że teraz kobiety chcą być deputowanymi, sędziami, jenerałami... No, ale niech robi, co jej się podoba; moja rzecz służyć jej opieką zawsze, a radą, kiedy mnie o nią zapyta.
— Panna Magdalena Brzeska także bardzo zdolna, bardzo zdolna!... — wtrącił Dębicki.
Solski wziął go za rękę i patrząc w oczy, rzekł:
— O zdolnościach nie wiem, ale zdaje mi się, że dla mojej siostry byłaby ona właściwszą przyjaciółką, aniżeli panna Norska. Boję się, ażeby Ada nie doznała przykrych rozczarowań, ale co pan chcesz?... Co my możemy zrobić z kobiecemi sympatjami?...
Opuścili restaurację, i pan Stefan odprowadził Dębickiego w stronę jego domu. Na pożegnanie rzekł:
— Więc, kochany profesorze, sprowadź się pan do bibljoteki jak najprędzej. Pokoje opalają się, służący czeka...
— Od wakacyj, od wakacyj... — odparł Dębicki.
— Taki jest pański termin, a mój — choćby w tej chwili.
— Więc we środę jedziesz pan z siostrą?
— Nie. Panie pojadą z naszą ciotką, a ja połączę się z niemi dopiero około Nowego Roku w Rzymie.
Uścisnęli się. Dębicki poszedł dalej, a Solski patrzył za nim i myślał: