Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

wisz pani do mnie, że wolałbym, ażeby mi nóż w serce wbili i jeszcze świdrowali nim... Do licha, przecie zbrodni nie popełniłaś?... Mówże pani!...
— Zbrodni?... — powtórzyła pani Latter. — Skąd podobne myśli? Jeżeli nieszczęście i praca jest zbrodnią, no to tak, ale nic innego.
— At! — machnął szlachcic ręką — naczytał się człowiek romansów i coś mu się snuje po głowie. Wybacz, mościa dobrodziejko... ale, jeżeli sumienie masz czyste...
— Mam, niech mnie Bóg sądzi! — odparła, kładąc rękę na sercu.
— Cha, cha, cha!... — zaśmiał się stary jegomość. — No, więc poco te łzy i trwoga?... Nie pytam się o nic, bo mi pani sama kiedyś opowiesz, co cię boli, ale... Wstydź się, kobieto małej wiary!... To pani myślisz, że tylko takie smyki jak Kotowski, mają odwagę?... Tylko oni mogą powiedzieć: nie umrę, dopóki nie zrobię tego a tego?... A toż chyba Opatrzności boskiej nie byłoby na świecie, gdyby kobieta nieszczęśliwa i jeszcze taka jak pani, nie miała komu zaufać!... Pluń na zgryzoty, mościa dobrodziejko; dopóki ja żyję, włos nie spadnie ci z głowy... Wyjdziesz za mnie, czy nie wyjdziesz, zależy od ciebie... Ale od czasu, kiedyś zapłakała w mojej obecności, nie powiesz, że jesteś sama... Ja z tobą!... serce moje, ręka, majątek... wszystko należy do ciebie... Potrzeba ci czego, mów... Zrobię, jak zbawienia pragnę. No?...
Pani Latter siedziała ze spuszczonemi oczyma. Wstyd ogarnął ją na myśl, że nie dawniej jak przed godziną, miała zamiar pożyczyć od tego człowieka cztery tysiące rubli, wzamian za utrzymanie na pensji jego wychowanicy. Skąd jej przyszedł taki szalony projekt!...
— Może pani potrzebujesz pieniędzy — badał jegomość — bo nieraz pieniądz jest źródłem najcięższych kłopotów?... Rozkaż tylko: ile chcesz... Dwieście, pięćset rubli, a w razie wielkiej potrzeby, to i tysiąc znajdę na usługi...