Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

w niewłaściwym czasie... Z drugiej zaś strony pani potrzebuje czterech tysięcy rubli do lipca, które ja mogę mieć, ale... ja potrzebuję pewności!... Już i tak pan Dębicki dowiaduje się: ile biorę od pani procentu od pięciu tysięcy, i gotów nazwać mnie lichwiarzem za to, że biorę dwanaście. Tymczasem mój kapitalik jest tak mały, a wydatki tak raz na zawsze określone, że... przy mniejszym procencie nie mógłbym istnieć...
— Do czego to prowadzi, panie Zgierski?
— Proszę pani, do... pożyczenia czterech tysięcy rubli, ale... z pewnemi gwarancjami. Rozumiem, że pani bardzo może potrzebować pieniędzy dzisiaj, a z całą łatwością zwrócić je w lipcu. Tylko...
— Niech pan mówi wyraźnie, panie Zgierski...
— A jeżeli wyda się to pani szorstkiem?...
— W interesach nie chodzi o dobry ton.
— Podziwiam panią! — zawołał Zgierski, całując jej ręce. — Więc mogę mówić zwięźle, tak, jakgdybym stawiał ultimatum?...
— Ależ proszę.
— Wybornie. Zatem nie będę dotykał kwestji pana Kazimierza, chociaż... jakkolwiek jest to młodzieniec zdolny i sympatyczny, niemniej może bardzo wpłynąć na przyszłe stanowisko pani.
— Cóżto znaczy?...
— To znaczy, że o panu Kazimierzu, zdaje mi się, już coś słyszał pan Mielnicki i... podobno — zamyślił się... Zapewne, zachowanie się pana Kazimierza może oddziałać i na projekta pana Solskiego... Pojmuje pani?
— Nie, panie.
— Więc będę jeszcze zwięźlejszym — odparł trochę obrażony Zgierski.
— Na to czekam od godziny.
— Cudownie! — uśmiechnął się. — A zatem... będę pani