ja mówiłem o Rzymie?... Najlepsza metoda: dać poznać, że się wie o fakcie, a nie cytować źródeł. O, tu zrobiłem błąd...“
Jeżeli Zgierski był grzesznikiem, to w każdym razie krążył blisko drogi zbawienia, ponieważ ciągle rachował się ze sobą.
Tymczasem do gabinetu pani Latter, która spacerowała rozgorączkowana, wsunęła się gospodyni, panna Marta.
— Cóż, proszę pani — rzekła z uśmiechem — dobre było śniadanie?
— Tak... dobre... Oto łotr!
— Ten Zgierski? — pochwyciła zawsze ciekawa gospodyni.
— Ach, co tam Zgierski... Ten kochany Dębicki, intrygant!...
Panna Marta klasnęła w ręce.
— A co, nie mówiłam?... — zawołała. — Nigdy nie mam zaufania do takich ścichapęków. Niby łagodniutki, spokojniutki, a to nurek!... On nawet, proszę pani, wygląda na intryganta, i nie dałabym grosza, że gotów popełnić zbrodnię...
Potok wymowy panny Marty nieco otrzeźwił panią Latter, więc szybko przerwała jej:
— Tylko... proszę tego nie powtarzać nikomu...
— Ach, pani, ach, paniuńciu, za kogo mnie pani bierze?... Jezus, Marja, wolałabym język stracić, aniżeli powtórzyć to, co mi pani mówi pod sekretem. Cóżto ja?... Ale możeby, proszę paniusi, zrobić jakiś ład z tym niegodzijaszem, bo to i zakała pensji, i pani życie zatruwa... Gałgan!...
— Proszę cię, panno Marto, żadnych uwag. Idź do siebie i nic nie mów, a najlepiej mi usłużysz.
— Idę i nic nie mówię. Ale nie może mi pani zabronić modlitwy, ażeby taki skonał; bo modlitwa to rozmowa uciśnionej duszy z Bogiem...
Pani Latter znowu została sama — wzburzona.
„Co ja teraz pocznę?... — myślała, szybko chodząc. — Więc pensja nic niewarta, i Zgierski już stręczy nabywczynię.
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.