Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

Latter. Dodała, że sfery konserwatywne są bezwarunkowo za małżeństwem pani Latter z Mielnickim, że radykalna młodzież drwi sobie z małżeństw, które w przyszłej ludzkości muszą być zniesione, lecz że umiarkowany odłam stronnictwa emancypacji kobiet radzi tymczasem zachować małżeństwa, jako formę przejściową.
Zakończyła wreszcie, że lubo sama jest radykalistką, jednak potrafi uszanować zdania uczciwych konserwatystów i nawet byłaby gotowa poddać się decyzji umiarkowanego odłamu emancypacji kobiet, gdyby na drodze życia spotkała nadzwyczajnego mężczyznę. Dla zwyczajnych bowiem mężczyzn nie poświęciłaby się, ponieważ są to nikczemnicy i głupcy, z których żaden nie potrafi ocenić kobiety wyższej, ani jej potrzeb.
Nigdy panna Howard nie była tak wymowną i nigdy Madzia nie czuła takiego rozbicia myśli, jak po tym spacerze. Niby zygzaki błyskawic latały jej po głowie wspomnienia — to grubego Mielnickiego, to panny Malinowskiej, to pracujących kobiet, którym nie wolno mieć dzieci, to znowu rozmaitych kół towarzyskich: konserwatywnych, radykalnych i umiarkowanie emancypacyjnych. Wszystko to paliło się, trzaskało, brzęczało, tworząc chaos, poza którym w sercu Madzi kryła się troska o panią Latter.
— Boże, co będzie z nią i jej dziećmi?... — myślała.
Gdy zaś położyła się wieczorem do łóżka, opanował ją gniew na pannę Malinowską.
„Dlaczego ona mówi, że kobieta pracująca nie powinna mieć dzieci?... Cóżto, czy kobiety wiejskie nie pracują, a jednak są matkami... Dzieci, to takie miłe, takie kochane stworzenia... Wolałabym umrzeć...“
Zamknęła oczy i — przyśnił się jej pan Kazimierz.