Długi, oszczędności, zmniejszone dochody i — jutro, niepewne jutro, już prawie przestały zadawać jej cierpień, a zaczęły nudzić swoją jednostajnością... Wielki Boże! cóżto za straszna była dla niej tortura codzienne obcinanie łutów masła i mięsa, naparstków mleka i — te rachunki, z poza których wciąż wyglądała blado-żółtawo-zielonawa twarz deficytu!...
Zawsze to samo: rachunek — deficyt — oszczędność... Piekło mogłoby rozziewać się na śmierć!...
Kiedy tego rodzaju zajęcia, ciągnące się do późnej nocy, tak wyczerpały panią Latter, że prawie wpadała w rozpacz, wówczas pozostawał jej jeden ratunek: wypić kieliszek starego wina, które przysłał Mielnicki. Kieliszek nie mógł być nalany do brzegów, gdyż wywoływał senność; nie mógł być niepełny, bo mocniej rozdrażniał. Dopiero gdy pani Latter przy nalewaniu zachowała bardzo subtelną miarę i do ostatniej kropli wypiła wino, dopiero wówczas powracał jej spokój i ta tęgość umysłu, dzięki której zdobyła stanowisko w świecie.
Dopiero wtedy, złamana i zrozpaczona kobieta przemieniała się w dawną panią Latter, która jednym rzutem oka oceniała sytuację, w jednej chwili robiła plan odpowiedni okolicznościom i wykonywała go z nieugiętą konsekwencją.
Dziś użyła tego samego środka, zachowując pewne ostrożności, jakby lękała się, ażeby jej kto nie podpatrzył. Cicho weszła do swojej sypialni, zamknęła drzwi, wydobyła z szafy omszałą butelkę i średniej miary kieliszek, nalała, patrząc pod światło, i lękliwie obejrzawszy się, wypiła wino jak lekarstwo.
— Ach!... — odetchnęła, czując ulgę.
Potem wróciła do gabinetu i usiadłszy na kanapie, zaczęła marzyć z przymkniętemi oczyma. W jej stroskanej duszy otwierały się źródła ukojenia.
Pierwszem była wiara, że cokolwiek zdarzy się, ona od wakacyj nie będzie miała pensji. Czy Helena wyjdzie zamąż, a ona przeniesie się do majątku Solskiego, czy sama zostanie
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.