Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

skich z Latterem! I to ona — tak oszalała?... Ona wyszła drugi raz zamąż? Ona była zazdrosną o tego drugiego?... Ona, która w parę lat później wypędziła go...
Ale nad temi wspomnieniami pani Latter już umiała panować. Odsunęła więc je od siebie, jak niepotrzebny skrawek papieru, i zaczęła myśleć o córce.
Panna Helena, a właściwie — jej małżeństwo z Solskim, było dla pani Latter drugiem źródłem pociechy i fundamentem, na którym opierały się jej nadzieje. Po wielu wahaniach pani Latter powiedziała sobie, że Helenka musi wyjść za Solskiego. Dla nikogo już nie było tajemnicą w Warszawie, że Solski, zbliżywszy się do panny Heleny we Włoszech, poprostu oszalał dla niej; zaś pani Latter częścią wiedziała od córki, częścią odgadywała, że w tej chwili między Helenką a Solskim toczy się prastara walka, która zwykle poprzedza kapitulację obu stron. Mianowicie — pan Solski udaje obojętnego, a panna Helena kokietuje innych mężczyzn.
„Prędzej czy później, dziś czy jutro — myślała pani Latter — on wybuchnie i oświadczy się, a Helenka go przyjmie. A ja najpierwej dowiem się o tem od Zgierskiego, który przybiegnie z powinszowaniami i z pieniędzmi...“ — dodała z uśmiechem.
Przymknęła oczy i ujrzała drugi obraz. Widziała niby Helenkę, niby samą siebie, wchodzącą w białej jedwabnej sukni z długim trenem do salonu, pełnego osób. Helenka wyglądała prześlicznie: jej suknia była haftowana perełkami, a piękna głowa zasypana brylantami, z których jeden nad czołem rzucał światło purpurowe, drugi nad skronią był podobny do zielonawej gwiazdy. Pani Latter widziała każdą zmianę blasku brylantów, każdą fałdę bogatej sukni, widziała rozszerzone nozdrza i dumny wzrok córki, przed którą pochylały się wszystkie głowy z podziwem lub zazdrością.
Obok Helenki stał Solski, człowiek brzydki z kałmuckiemi