Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

— Komużby, droga pani?... — odparła Madzia, wzruszając ramionami, i pożegnała ją.
„Cóżto za okropny świat!... — myślała, idąc na górę. — Dopóki człowiek ma pieniądze, padają przed nim na kolana, ale kamienują go, gdy zubożał...“
Rozmowa z panną Martą zrobiła na niej ogromne wrażenie. Nie chciała wierzyć, a jednak w ciągu godziny pani Latter coś straciła w jej oczach. Do tej pory wydawała się jej pół-boginią, pełną władzy, mądrości i tajemniczego majestatu; dziś rozwiał się obłok, i wyszła z niego kobieta, zwyczajna kobieta, podobna do panny Malinowskiej, nawet do panny Marty, tylko — nieszczęśliwsza od nich.
Miejsce obawy wobec przełożonej zajęło współczucie i litość. Madzia przypomniała sobie panią Latter, leżącą na kanapce, i usiłowała odgadnąć: o czem też myśli kobieta, niepewna o przyszłość dzieci i która nie wie, czem jutro nakarmić pupilki?
„Muszę ją ratować!... — rzekła Madzia. — Napiszę do Ady...“
Lecz przeciw projektowi wystąpił poważny zarzut. Przedewszystkiem Ada już pożyczyła pani Latter sześć tysięcy rubli, o czem wiedziano nawet na pensji. A powtóre — panna Solska, która jeszcze przed Bożem Narodzeniem lękała się, ażeby jej brat nie zakochał się w Helenie — dziś, kiedy się to stało (o czem również mówiono na pensji), mogła stracić sympatję i do Heleny, i do jej matki.
„Tak, tak!... — szepnęła — Ada nie jest zadowolona; widać to z listów...“
Listy panny Solskiej do Madzi były krótkie, nieczęste, lecz pomimo ukrywania się, czuć w nich było gorycz i żal do Helenki.
„Helena traktuje serca jak zabawkę“ — pisała Ada w jednym liście. — „Zanadto kokietuje wszystkich mężczyzn“ — mówiła w drugim. A w ostatnim, pisanym przed dwoma ty-