zwłaszcza, że potem nastąpiła kilkunastoletnia rozłąka... A nareszcie, gdybym miał mniej skrupułów, w Ameryce znalazłbym sposób zawarcia najlegalniejszego małżeństwa, nie odwołując się do pani.
— Więc poco ja mam prosić konsystorz o rozwód i może ponosić koszta?... — zawołała pani Latter z płonącemi oczyma. — Wracaj do swojej Ameryki i popełnij legalne dwużeństwo?... Ta, która obdarzyła cię synem, jest albo ofiarą oszustwa, albo...
Eks-mąż schwycił ją za rękę.
— Dosyć! — rzekł.
Ale pani Latter, czując przewagę, mówiła ze spokojnem szyderstwem.
— Czy ja chcę ją obrażać?... Mówię tylko, że jest jedno z dwojga: albo ją oszukałeś i wziąłeś z nią ślub, albo ona była twoją kochanką. Podziwiać cię będę, jeżeli wskażesz mi jaką trzecią alternatywę.
Gość spokorniał.
— Proszę pani, są rzeczy dziwne w Europie, a bardzo zrozumiałe w Ameryce. Żona moja... matka Henrysia — dodał — w czasie wojny była dozorczynią rannych i, pomimo osiemnastu lat, a może właśnie dlatego — najskrajniejszą emancypantką. Szlachetna, wysoko ukształcona, pełna poezji, głosiła teorję, że prawdziwa miłość nie potrzebuje formułek... Więc, gdy wyznałem, że ją kocham, i opowiedziałem moją historję, wzięła mnie za rękę i w sali pełnej rannych żołnierzy, ich krewnych i dozorczyń, rzekła:
„Kocham tego człowieka, biorę go za męża i będę mu wierną...“
I jest mi wierną.
— Szczęśliwy człowiek — syknęła pani Latter — nie brakuje mu nawet przyjemnych złudzeń...
Gość udał, że nie słyszy; spuścił głowę i mówił dalej:
— Z biegiem czasu, kiedy nasz syn wzrastał, rosło i jej
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.