Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

prędka... boleśnie mnie raniono, więc... i ja rzuciłam się... Ależ to nie przeciw tobie...
— Mnie nie o to... — łkała Madzia. — Mnie tak przykro... tak strasznie przykro, że pani... jest...
Pani Latter wzruszyła ramionami i odparła z uśmiechem:
— W takiem położeniu!... nie bierz tego dosłownie, kochanko, com mówiła... Cierpię, to prawda, ale... mnie nie można złamać, o nie!... Mam ja jeszcze rezerwy, które pozwolą mi i pensję podnieść, i Kaziowi skończyć edukację.
A Helenka — dodała oschłym tonem — musi przyjąć konsekwencję swoich kaprysów. Nie chciała być damą krociową, będzie od wakacyj damą klasową.
— Helenka? damą klasową?... — powtórzyła Madzia.
— Cóż w tem dziwnego? Alboż ty nie jesteś ukochaną córką dla swojej matki, a jednak pracujesz? Wszyscy pracujemy, i Helenka będzie pracowała, a to ją otrzeźwi... Ja dwojgu dzieciom już nie wydołam, a Kazio... musi skończyć edukację... musi zdobyć stanowisko, bo on kiedyś stanie się podporą dla mnie, dla Heleny, a może i dla innych... To jest materjał na człowieka w całem znaczeniu...
Madzia słuchała ze spuszczonemi oczyma.
— No, już idź, moje dziecko — rzekła spokojnie pani Latter. — Przebacz mi, zapomnij o tem, coś słyszała, i zabierz list... To już nie była szklanka, ale konewka wody, którą się otrzeźwiłam... Helena i Solski!... Krociowy pan i córka baby, utrzymującej pensję, także dobrana para... Muszę przyznać, że Helena ma więcej zimnej krwi ode mnie, skoro odrazu, po takiej wielkiej katastrofie, popłynęła na spacer...
Kiedy Madzia pożegnała ją i wyszła, pani Latter, chodząc ze skrzyżowanemi rękoma po gabinecie, myślała:
„Tak, panie Arnoldzie, dam ci rozwód, ale nie za pięć, tylko za dziesięć tysięcy twoich dolarów... Mogę wam nawet udzielić błogosławieństwa, ale — za dziesięć tysięcy. Jeżeli tobie wolno dbać o nazwisko dla twego podrzutka, ja muszę