Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

sukience, piekarz z rachunkiem, Stanisław z trzepaczką... Raz — dwa!... raz — dwa!... coraz szybciej następuje jedno po drugiem, aż wreszcie wszystko się rozpływa.
— Co za niedorzeczności!... — szepcze Madzia, uśmiechając się. — Ja już nigdy nie będę miała rozumu — kończy i zasypia.
Zasypia, cicho dysząc, z uśmiechem na rozchylonych ustach, z rękoma złożonemi na piersi, i ani zamarzy się jej, że, o kilkanaście mil stąd, śpi ktoś inny z twarzą zwróconą do nieba, z rękoma zaciśniętemi i martwemi oczyma.