Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

w drelichowym surducie, znosił skrzynki, węzełki, koszyki. Potem z garnuszkiem poszedł do bufetu po gorącą wodę, a gdy i to przyniósł, kobiecina zabrała się do gospodarstwa. Rzuciła w garnczek trochę soli i masła, nadrobiła chleba i zaczęła karmić dzieci. Najpierw matka nasyciła dwuletniego, potem starsza dziewczynka zajęła się sześciolatkiem i nareszcie — zjadła wszystko po młodszych. Kobieta i jej mąż nie jedli nic: ona bowiem ciągle wydawała jakieś rozporządzenia, a on biegał za kupnem biletów, bułek na drogę, poprawiał paczki lub zawiązywał węzełki.
Widok biedaków w niewymowny sposób torturował panią Latter. Porównywała siebie z matką rodziny, jak ona pozbawionej dachu, lecz o wiele szczęśliwszej. I teraz dopiero w całej pełni odczuła straszną prawdę, że ubóstwo może być cierpieniem, ale samotność jest kalectwem ducha!...
„Ma dzieci i męża — myślała, patrząc na kobietę. — Ma człowieka, który jej pomaga, ma drobiazg, przy którym może zapomnieć o sobie... Nawet ta dziewczynka już ją wyręcza... Cokolwiek ich spotka, choćby śmierć, ludzie ci w ostatniej chwili mogą uścisnąć się za ręce, pożegnać spojrzeniami... A mnie kto pożegnałby, gdyby naprzykład wykoleił się pociąg?...“
Teraz przypomniała sobie dzień, w którym po raz pierwszy piła wino, ażeby się uspokoić i — ów sen, który po winie nastąpił. Śniło jej się, że jest sama, jak dziś, na ulicy, jak dziś, bez grosza, lecz — że jest zupełnie szczęśliwą, ponieważ uwolniła się od pensji, jak dziś. I gdy w tej nędzy ogarnęła ją radość na myśl, że jest wolna, wolna od gospodyni, uczenic, dam klasowych i profesorów, w tej chwili Kazio i Helenka zabiegli jej drogę i usiłowali namówić, ażeby wróciła na pensję!...
Wówczas, w tym śnie, pierwszy raz w życiu, uczuła żal do swoich dzieci. Ale w tej chwili, na twardej ławce banhofu, kipiało w jej sercu coś gorszego. Spojrzała na matkę ubogą i bezdomną, lecz otoczoną dziećmi, i przyszło jej na myśl, że