Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

łabym być kobietą samodzielną, tylko... czy można nią być na takim partykularzu?...
— Przekonam cię, że można.
— O, nie myśl, że ja tu zaśniedziałam — mówiła panna Eufemja. — Ja także chciałam pracować na siebie, nawet nauczyłam się haftu. Ale cóż z tego?... Kiedy powiedziałam, że będę sprzedawać moje hafty, mama dostała spazmów!...
Panna Eufemja ciężko odetchnęła.
— Chciałam — ciągnęła — dawać lekcje fortepianu córeczce naczelnika powiatu... Ale mama znowu zrobiła mi scenę, i od tej pory zerwaliśmy stosunki z naczelnikostwem. Spróbuj tu być emancypantką, a zobaczysz...
— Będę — odparła Madzia stanowczo.
— Czy myślisz, że i ja nie jestem nią?... — mówiła panna Eufemja coraz ciszej, ale coraz goręcej. — Ja naprzykład, kiedy kłania mi się ten... sekretarz z poczty, odpowiadam mu zlekka, czego mama nawet nie domyśla się... I... jeszcze ci coś powiem, ale... Madziu, to wielka tajemnica...
— Masz przecie moją.
— Wiem i wierzę ci — odparła panna Eufemja. — Więc słuchaj... Ja, nietylko jestem emancypantka, ale — radykalistka... Wiesz, co ja robię?... Ja do kościoła nie chodzę z książką do nabożeństwa, tylko... czytam Pascala „Pensées sur la religion...“ Kazałam je oprawić w czarną skórkę, z krzyżem i złoconemi brzegami i z tem chodzę do kościoła... Rozumiesz?...
Madzi zrobiło się zimno. Wszakże ona dziś, przed kilkoma godzinami, doznała opieki Matki Boskiej... Ale ponieważ między kobietami samodzielnemi spotykała już wolnomyślne (pierwsza panna Howard), więc milczała.
— Może ci się to nie podoba?... — zapytała panna Eufemja, patrząc jej w oczy.
— Szanuję twoje przekonania — odparła Madzia. — Zre-