Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.
X.
KONCERT W MAŁEM MIASTECZKU.

Tydzień ciągnęły się przygotowania do koncertu w Iksinowie. Wszystkie kwiaty z księżego ogrodu zamówiono dla dam; szwaczki, wynagradzane jak sopranistki, nie sypiały po nocach; z gubernjalnego miasta przywieziono furgon kapeluszy i wachlarzy; Eisenman, na ten raz jako kupiec bławatny, zapisał w księgach parę stronic nowych wierzytelności.
Panny nie wychodziły z domu, zajęte upiększaniem swoich sukien; aptekarzowa telegrafowała po narzutkę, obszytą łabędzim puchem; aptekarz, stojąc w progu apteki, głośno wyrzekał na niskość taksy aptekarskiej, przy której niepodobna dogodzić żonie. Cuda zaś opowiadano o nowej toalecie panny Eufemji i jej egzercytowaniu się na fortepianie.
Tylko Madzia nie miała czasu myśleć o strojach. Ledwie skończyła akompanjować Stelli do śpiewu (Sataniello chory leżał w łóżku), zaraz przybiegał pan Miętlewicz z pudełkiem kartek, na których trzeba było pisać numera krzeseł. Ledwie skończyła pisać numera, znowu musiała nawłóczyć je nitkami. Ledwie skończyła zajęcia w domu, wołano ją do refektarza, aby zasięgnąć opinji, czy sala dobrze wygląda.
Gdyby sama troszczyła się o ubranie, zapewne poszłaby na koncert w szarej sukience. Lecz pamiętała o niej matka i pocichu, bez wielkich dopasowywań, przygotowała jej sukienkę z gazy kremowego koloru. W dniu koncertu doktorowa uczesała ją, tu i owdzie zrobiła jeszcze parę ściegów na