Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

pewne poważnie myśli o Madzi, skoro dzień po dniu przysyła jej bukiety.
Naprawdę, z dziesięciu tysięcy mieszkańców Iksinowa, dziewięć tysięcy dziewięćset siedemdziesięciu pięciu nietylko nie oburzyło się, ale nawet nie myślało o koncercie. Z pozostałych zaś dwudziestu pięciu osób — kilku młodych panów rozpaczało po wyjeździe Stelli, kilku ojców rodzin frasowało się długami, zaciągniętemi na koncert, który żadnej zmiany nie wywołał w losie ich córek, a dopiero kilka starszych pań urządzało wzburzenie umysłów w Iksinowie.
Jedną z agitatorek była pani podsędkowa. Czcigodna dama liczyła na pewno, że skoro Femcia, jej córka, zaakompanjuje panu Krukowskiemu na koncercie, pan Krukowski, jeżeli ma odrobinę honoru, musi oświadczyć się o rękę Femci. Że zaś pan Krukowski nietylko nie oświadczył się o Femcię, lecz nawet podczas koncertu skandalicznie asystował Madzi, więc jedno z dwojga:
Albo pan Krukowski jest człowiekiem podłym, na którego nie powinna spojrzeć żadna uczciwa kobieta, nie wyłączając Madzi;
Albo pan Krukowski jest człowiekiem szlachetnym, który wpadł w sieci, zastawione na niego przez Madzię, Stellę, Sataniella i wszystkich miejscowych i zamiejscowych intrygantów.
W rozumowaniu tem utwierdziła panią podsędkowę inna czcigodna matrona, pani rejentowa, której Madzia wydarła możność urządzenia koncertu. Jak Iksinów Iksinowem, nikt nie urządzał koncertu bez udziału pani rejentowej; zrobiła to dopiero panna Brzeska, córka doktora, który (jak trafnie orzekł pan aptekarz) swoją zdolność do intryg — przelał na potomstwo.
To też nie dziw, że pani podsędkowa z panią rejentową porozumiały się przy wyjściu z sali koncertowej. Potem obie, z odnośnymi mężami i dziećmi, udały się na kolację do pańswa aptekarzów i tam — gruntownie roztrząsnęły sprawę.