i powiedziałam mężowi: muszę pójść do tej czcigodnej kobiety, chociaż nie zgadza się to z konwenansem...
W czasie krótkiej wizyty siostra pana Krukowskiego była tak wzruszona dobrocią podsędkowej, że wypiła cały imbryk ciepłych ziółek, wylała z pół imbryka łez i oświadczyła, iż czuje, że ziółka panny Eufemji przywrócą jej zdrowie.
Po odejściu podsędkowej, chora wobec brata tak stanowczo zaczęła chwalić pannę Eufemję i jej ziółka, że zaniepokojony pan Krukowski uznał za stosowne znowu przypomnieć urzędnika pocztowego. Ale siostra zgromiła go:
— Mój kochany, Femcia jest zanadto piękna, ażeby nie wzdychali do niej ludzie najrozmaitszych kondycyj. Ja sama tylu miałam wielbicieli, że nieboszczyk robił mi ciągłe sceny zazdrości. A czy słusznie?...
Pan Ludwik był zdesperowany i czując, że jego siostra gotowa znowu swatać go z panną Eufemją, zaczął na pociechę wyobrażać sobie jej gors, ramiona i węgierskie buciki. Ale, pomimo wszelkich wysiłków, nie mógł zapomnieć o Madzi: jedno jej słówko, jedno spojrzenie miały dla niego więcej uroku, aniżeli cała suma jawnych i ukrytych wdzięków panny Eufemji.
Już postanowił albo oprzeć się nowemu kaprysowi siostry, albo — co najmniej — nie wyrzec się Madzi bez ciężkiej walki, gdy niespodziewanie los przyszedł mu na odsiecz. Eks-paralityczka uczuła tępy ból w boku, co ją tak przestraszyło, że zerwawszy się z łóżka z lekkością szesnastoletniej panienki, kazała wezwać doktora Brzeskiego.
— Ależ, siostruniu — odezwał się pan Ludwik — wszak wczoraj podarłaś recepty Brzeskiego, a postanowiłaś leczyć się tylko u Brzozowskiego...
— Co mi tam twój Brzozowski! — odparła. — Ja chcę Brzeskiego... ja jestem ciężko chora... może mi nawet zaszkodziły ziółka tej... tej... Eufemji...
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.