Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak i przy tem puszczałeś dym z fajki, aż w nosie kręciło.
— A jegomość rozgrzeszałeś nieboszczyka laufrem, którego jeszcze w garści trzymasz...
— Męko Chrystusowa!... — zawołał proboszcz, podnosząc ręce. — A toż ja naprawdę mam laufra w garści... Nigdy już grać nie będę w te przeklęte szachy, z których tylko obraza boska...
— Nie zarzekaj się, jegomość — przerwał major — bo wpadniesz w gorszy grzech...
— Oto skutki obcowania z bezbożnikiem... O Męko Chrystusowa!... — biadał proboszcz.
— Nie desperuj jegomość!... nasz kapelan nieraz batem błogosławił umierających i nie przeszkodził im do zbawienia. Co ma wisieć, nie utonie.
Po tym wypadku w Iksinowie zrobił się bezporównania większy ruch umysłowy, aniżeli po koncercie. Pocztmajster o śmierci sekretarza telegrafował do gubernjalnego zarządu pocztowego, skąd na trzeci dzień zjechała rewizja. Gadano w mieście, że Cynadrowski popełniał wielkie nadużycia: odlepiał marki, wydobywał pieniądze z listów, no — i zastrzelił się ze strachu. Lecz gdy zrewidowano pocztę, okazało się, że nie brak ani jednego grosza, ani jednego kawałka laku; księgi rachunkowe były prowadzone do ostatniej godziny i znajdowały się w zupełnym porządku. Zauważono tylko, że w ciągu kilku dni, poprzedzających śmierć biedaka, zmienił mu się charakter pisma: litery były większe i niepewne.
Przy sekcji, zrobionej na Cynadrowskim przez doktora Brzozowskiego, okazało się przekrwienie mózgu; skąd wniosek, że nieboszczyk dokonał zamachu pod wpływem obłędu. Lecz jaka mogła być przyczyna obłędu?
— Jaka przyczyna obłędu, doktorze?... — pytał na drugi dzień doktora Brzozowskiego aptekarz, stojąc w progu apte-