— Każda kobieta może wyjść zamąż, a przynajmniej ma wielbicieli. Miała ich i panna Cecylja, niedawniej nawet jak przed dwoma laty.
— Więc?...
— Szczególna to osoba — odparł zamyślony doktór. — Straciła narzeczonego i postanowiła zostać panną.
— Opuścił ją?... — spytała Madzia zdławionym głosem.
— Zginął. Trafiają się takie kobiety.
Wieczór ten wzburzył Madzię: panna Cecylja stała jej przed oczyma. Więc można być dobrą i piękną, a mimo to nieszczęśliwą?... Można kochać i — stracić to, co się kocha?... Można służyć wiernie, nawet z poświęceniem i — być wypędzoną ze służby?... Można posiadać patenta, mieć naukę, robić śmiałe projekta i — w rezultacie zostać opuszczoną i śmieszną?... Jakiż to świat stworzyłeś, Boże miłosierny...
„I co ja teraz pocznę?... — w dalszym ciągu myślała Madzia. — Jeżeli panna Cecylja nie śmiała tu otworzyć pensji, ona, ze swojemi kwalifikacjami, to gdzież mnie się to może udać?... Obiecują mi uczenice, lecz ile z nich naprawdę oddadzą, a za ile będą regularnie płacić?... A gdzie nauczycielki?... Mam wprawdzie trzysta rubli, ale pani Latter miała tysiące rubli i mimo to!... Trzeba być szaloną, ażeby występować z podobnym projektem i umawiać się z ludźmi o pensjonarki!...“
Lecz nazajutrz przyszły listy z Warszawy, które Madzia przyjęła z niepokojem, a przeczytała z radością. Dębicki odpowiedział, że może mieć lekcje na godziny, które przyniosą około czterdziestu rubli miesięcznie, tylko — musi być przygotowana na bieganinę po mieście. Zaś panna Malinowska donosiła, że ma dla niej w pewnym domu miejsce stałej nauczycielki do dwu dziewczynek, które były na pensji pani Latter.
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.