- jedyńczo, są dosyć przyjemne, o tyle gromada podlotków musi być nudna. Żądasz ode mnie wskazówek — jakież ci dać mogę? W instytucie mówiono mi od rana do wieczora, że człowiek powinien wszystko poświęcić dla społeczeństwa; w fabryce, od rana do wieczora słyszę, że człowiek powinien wszystko poświęcić dla majątku. Mam więc w tej chwili dwa poglądy na życie. A że „miłość ludzkości“ — „praca dla społecznego organizmu“ i t. d. już wylazły mi podeszwami i łokciami, kto wie zatem, czy nie wezmę się zkolei do robienia pieniędzy? W każdym razie jestem jak osioł, czy jak Herkules, między dwoma wiązkami siana, więc pojmujesz, że w takiej duchowej rozterce nie mogę udzielać ci rad...
Doktór Brzeski, słuchając listu, wysoko podnosił brwi i bębnił palcami po stole; ale Madzia śmiała się jak trzecioklasistka. Śmiałaby się z czegokolwiek, ponieważ było jej bardzo wesoło. Mieć jeszcze przed sobą pensyjkę, o której marzyła, a już za sobą wszystkie kłopoty. Czy może być większe szczęście!...
Jednego dnia gospodarz, który obsiewał grunta jej rodziców, przyszedł zameldować doktorowej, że — będzie chyba po osiem korcy żyta z morgi i przy okazji przyniósł Madzi osobliwego ptaszka. Był to młody ptaszek, bury, z malutkim dziobem, lecz nadzwyczajnie szerokiem gardłem, które ciągle otwierał. Madzia była zachwycona, nadewszystko tem, że ptaszek nie uciekał, lecz siedział nadęty jak sowa, co chwilę otwierając gardziel. Ale gdy po paru godzinach okazało się, że nadzwyczajny ptaszek nie chce ani jeść, ani pić, ani spać, nawet na łóżku, Madzia włożyła go w koszyk i odniosła napowrót do krzaków, gdzie go znalazł gospodarz.
Wracała do domu, rozmyślając, w jaki sposób ptaszek da sobie radę, czy znajdą się jego rodzice, czy może oboje nie żyją — a on biedak czy może nie chciał jeść ze zmartwienia