Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

dzień, jak ze Stasią oglądałyśmy ten zegarek. Prześliczny!... nawet mama nie ma takiego... Stasia otworzyła kopertę i przeczytałyśmy napis: „Mojej najdroższej Madzi, na pamiątkę lat 187..., wiecznie kochająca Ada...“ Ada, to panna Solska — zakończyła Linka.
— Taki napis?... rzeczywiście?... — zapytała pani Korkowiczowa.
— Jak rodziców kocham!... Obie umiemy go napamięć...
— Ot, i masz zegarek z brylantami, jołopie!... — westchnął pan Korkowicz, uderzając ręką w stół.
— Proszę cię, Bronku, ażebyś był uprzedzająco grzeczny dla panny Brzeskiej — rzekła uroczyście pani. — Ja wiem, kogo wzięłam do domu...
Pan Bronisław zasępił się.
— Głupi Bronek!... głupi Bronek!... — śpiewała, skacząc i śmiejąc się, Linka.
— Tylko, Linka... ani słowa pannie Brzeskiej o tem, co się tu mówiło — upomniała ją pani. — Wpędziłabyś mamę do grobu...
Kiedy gospodarz wyszedł za interesami do miasta, pan Bronisław na drzemkę, a Linka do Stasi, ażeby asystować jej przy lekcji fortepianu, pani Korkowiczowa, przeniósłszy się do swego gabinetu, usiadła na biegunowym fotelu i zaczęła rozmyślać.
„Czy mi się zdaje, czy nasza guwernantka już przekracza granice swego stanowiska?... Piotr ubiera się do niej przy obiedzie... No, powinienby się już odzwyczaić od swoich okropnych manier!... Linka broni jej jak lwica... Nic to złego... Zresztą Bronek ją lekceważy... Ale chłopak musi być dla niej grzeczny... i nawet ja i my wszyscy. Takie stosunki za trzydzieści rubli miesięcznie... Złoty zegarek z brylantami!... Jeżeli teraz nie zaprzyjaźnimy się z Solskimi, to już nigdy...
„Swoją drogą, przy pierwszej okazji dam panience do zrozumienia: czem ja tu jestem, a czem ona...“