Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.
DOLA GUWERNERSKA.

Przez kilka następnych dni pani Korkowiczowa tłumiła gniew, półsłówkami nadmieniając o próżniactwie ludzi bogatych i późnem wracaniu do domu. Madzia udawała, że nic nie spostrzega.
Panią drażniło to jeszcze mocniej. Więc raz przy obiedzie, wziąwszy sobie potrawę z półmiska, rzekła do służącego:
— Teraz podaj panu...
A gdy Jan, nawykły do innego zwyczaju, zawahał się, pani popchnęła go w stronę męża.
— A panna Brzeska?... — zapytał zdziwiony pan domu.
— Bierz, proszę cię...
Korkowicz wzruszył ramionami, ale wziął. Był to bowiem sezon, w którym stanowczo triumfowała małżonka.
— Teraz podaj pannie Brzeskiej — zakomenderowała pani.
Linka patrzyła na matkę, rozżalona Stasia na Madzię, a pan Bronisław, ogromnie zadowolony, pokazał Stasi język. Ale Madzia spokojnie wzięła swój kawałek z półmiska; tylko — nieco pobladła, i było widać, że zmusza się do jedzenia.
To samo powtórzyło się przy innych potrawach.
Natychmiast po obiedzie obie dziewczynki pobiegły za Madzią i zaczęły mówić jedna przez drugą:
— Niech pani nic na to nie uważa... Za tydzień mama przeprosi panią, ale teraz przyszedł na nią taki humor, że sam