Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

tatko boi się jej... Nawet my... Teraz tylko mama i Bronek trzęsą domem, ale za tydzień...
— A może mama już nie życzy sobie, ażebym was uczyła — rzekła spokojnie Madzia.
W tej chwili Stasia zaczęła płakać, a Linka uklękła przed Madzią.
— Ach, pani!... — znowu mówiły obie. — Jak pani może coś podobnego przypuszczać?... Jabym umarła... Jabym uciekła z domu... Ach, bez pani cały świat nanic... Niech nam pani przyrzeknie, że pani nas nie opuści...
Tak rzewnie płakały, tak ściskały Madzię, że ta, rozpłakawszy się razem z niemi, obiecała nigdy ich nie opuszczać.
Lekcje z panną Howard odbywały się ciągle, po kilka razy na tydzień; lecz zarówno sentymentalnej Stasi, jak i surowej Lince wydawały się coraz mniej zrozumiałemi. Panna Howard w żaden sposób ani jednej, ani drugiej uczenicy nie mogła wytłomaczyć: z jakiego naprzykład powodu nieposłuszna Ewa, ciekawa żona Lota, albo krwiożercza Judyta były kobietami wyższemi, a zaś Penelopa — wstrętnym typem niewolnicy?...
Nieraz Stasia mówiła do Linki:
— Ciekawam, za co panna Howard gniewa się na Penelopę? Jeżeli jej mąż nie umarł, tylko wyjechał, to musiała na niego czekać. Zresztą nawet nie daliby jej ślubu z innym.
— Ileż to razy mama czeka na ojca i nikt się temu nie dziwi! — wtrąciła Linka.
— Wiesz co — rzekła Stasia ciszej — mnie się nawet nie podobają te bohaterki. Bo czy dobrze zrobiła Ewa, gwałtem dobijając się o mądrość, za którą dziś wszyscy pokutujemy?...
— Co ty wierzysz w mądrość Ewy! — odparła Linka. — Cóżto, czy ona wstąpiła do uniwersytetu, jak panna Solska, czy co?... Ja myślę, i zresztą Bronek mi wspomniał, że z tem jabłkiem było coś innego...