Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

— Albo Judyta — prawiła Stasia. — Ja, powiem ci otwarcie, nigdybym Holofernesowi nie ucięła głowy.
— Mógł się przecie obudzić — dodała Linka.
Z powyższych racyj obie panienki serdecznie nudziły się na lekcjach panny Howard: o dziejowej roli kobiety, począwszy od mitycznej Ewy, która dała ludzkości popęd do badań ścisłych, skończywszy na Alicji Walter, która dowodziła armją Stanów Zjednoczonych Północnych. Stasi ani Linki nie zajął nawet ten ważny fakt, że historycy mężczyźni tendencyjnie milczą o kierowaniu armją Stanów Zjednoczonych przez kobietę, i że, według najnowszych doniesień, ową głównodowodzącą nie była Alicja Walter, tylko — Elwira Cook, a może jakaś inna.
Stasia i Linka bez ceremonji ziewały na wykładach, albo pod ławką trącały się nogami; najchętniej zaś rozmawiały z panną Howard o wypadkach bieżących i domowych.
To też, gdy po awanturze obiadowej, przyszła do nich panna Howard z nowym rozdziałem, (dowodzącym, że hetery były najsamodzielniejszemi kobietami Grecji), Linka i Stasia na wyścigi zaczęły opowiadać o złym humorze mamy, o porządku roznoszenia potraw, a najwięcej o dobroci panny Magdaleny, która jest świętą i aniołkiem.
Panna Howard ze zgrozą wysłuchała opowiadania i — ograniczywszy na niem lekcję — udała się do pokoju Madzi, mówiąc:
— Czy to prawda, że pani Korkowiczowa każe, wbrew przyzwoitości i zwyczajowi, podawać pani półmisek po swoim mężu?...
— Cóżto szkodzi? — odparła Madzia. — Pan Korkowicz mógłby być moim ojcem...
— Aaa!... więc zapominasz pani o swojej płci i stanowisku...
— Nie rozumiem?...
— W ciągu długiego pasma wieków — mówiła panna Ho-