Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

trójnogu, takie było umeblowanie. Garderobiana lepiej mieszkała w domu pani Korkowiczowej.
Madzi łzy zakręciły się w oczach.
„Chcą mnie się pozbyć — myślała — ale dlaczego robią w taki sposób?... Czyliż nie zasługuję nawet na to, ażeby mi wprost powiedziano, że jestem zbyteczna?...“
Była zdecydowana pójść do pani Korkowiczowej i prosić, ażeby natychmiast uwolniła ją od obowiązków.
„Mam przecie — mówiła sobie — sto kilkadziesiąt rubli z domu i od majora, a to mi przynajmniej na pół roku wystarczy... Przeprowadzę się choćby do panny Howard, a lekcje znajdę. Panna Malinowska i poczciwy Dębicki nie opuszczą mnie...“
Właśnie w tej chwili wbiegły do ciemnego pokoiku Linka i Stasia, obie zapłakane. Obie rzuciły się Madzi na szyję, oświadczyły, że zaczynają tracić serce do matki, i obie zaklinały Madzię na jej rodziców, na Boga i miłość dla nich (dla Linki i Stasi), ażeby się nie obrażała.
— Tatko — zaczęła szeptać Linka — okropnie rozgniewał się na mamę za te przenosiny... Ale mama tłomaczy się, że tamten pokój trzeba odnowić, i że tutaj zabawi pani tylko parę dni... Więc tatko trochę się uspokoił, ale powiedział, że wyjechałby z domu, gdyby mama nie oddała pani tamtego pokoju — odświeżonego...
I znowu obie zaczęły błagać Madzię, ażeby się nie gniewała, ponieważ mama musi być w tych czasach chora na wątrobę i dlatego jest w złym humorze.
Cóż było robić? Madzia znowu przyrzekła dziewczynkom, że ich nigdy nie opuści, a w duchu zaczęła robić sobie wymówki:
„Cóżto za pretensje budzą się we mnie?... Pokój nie jest taki zły, owszem, ma nawet coś przyjemnego... A gdyby mi przyszło siedzieć na poddaszu, albo w suterynie?... O ileż lepszy i piękniejszy jest ten pokój, aniżeli mieszkanie nau-