Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.
NARESZCIE — ZŁOŻYLI WIZYTĘ.

Raz... (było to po Bożem Narodzeniu) około dwunastej z rana, służący Jan wezwał pannę Brzeską i panienki do salonu.
Poszły. Madzia, chwilę zatrzymawszy się we drzwiach, spostrzegła w lustrze dwie zakonnice, w granatowych sukniach i białych kapeluszach, jak wielkie motyle. Był to widok tak niezwykły w salonie, że Madzia przestraszyła się.
— Moje córki... panna Brzeska, przyjaciółka panny Solskiej — rzekła pani Korkowiczowa do zakonnic.
Nastąpiły ukłony; panienki ucałowały ręce obu zakonnicom; Madzia usiadła przy młodszej z nich i, w lustrze naprzeciw kanapy, znowu zobaczyła ich odbicie i — znowu drgnęła, nie wiedząc dlaczego?
— Dobrodziejki — rzekła uroczyście pani Korkowiczowa — jadąc do naszego szpitala w Korkowie, były łaskawe odwiedzić nas...
— Ażeby podziękować państwu za ich hojne dary na szpital — wtrąciła starsza zakonnica. — Bardzo przydał się, bo panuje tyfus w okolicy...
— Doprawdy, aż mi wstyd... — mówiła pani Korkowiczowa. — Ale kiedy już siostry są z takiem uznaniem dla fundatorów, to, — daleko większy honor należy się pannie Solskiej, która, na moją listowną prośbę, odpowiedziała bardzo grzecznie i ofiarowała dla szpitala tysiąc rubli... Szlachetna kobieta!... Byłabym prawdziwie szczęśliwą, gdyby dobrodziejki