Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc w sufit. Następnie zapytała Ady: czy „tej panience“ nie zrobi różnicy rozmowa po francusku, ze względu bowiem na służbę, nie można wszystkiego wypowiadać po polsku. Odebrawszy zaś potwierdzającą odpowiedź, zaczęła prawić:
Że tryb życia, jaki Solscy obecnie prowadzą, w najwyższym stopniu dziwi całe towarzystwo. Że stosunki Stefana z panną Norską (której brat jest zresztą nieźle widziany w towarzystwie), że stosunki te są powodem dwuznacznych uśmiechów. I że Stefan powinienby się ożenić, choćby ze względu na swoją siostrę. Ożenić się zaś może tem łatwiej, że w towarzystwie jest kilka dobrych partyj, na które Stefan może liczyć, że będzie mile przyjęty, pomimo swojej oryginalności, a nawet z powodu tej oryginalności.
— Stefan — kończyła ciocia Gabrjela — ma opinję bałamuta, co w oczach kobiet światowych otacza go urokiem.
— A czy te panie, na które rzucam urok, mają pieniądze? — zapytał Solski.
— Nie mówiłabym ci o innych!... — zawołała ciocia Gabrjela. — Mają nazwiska, wdzięki, pieniądze i mimo to, niejednej biedaczce grozi staropanieństwo, tylko dlatego, że mężczyznom podoba się umieszczać uczucia poza właściwą sferą.
Obiad kończył się, a przy leguminie służący półgłosem zawiadomił Adę, że przywieziono dla panny Brzeskiej rzeczy i listy. Jeden z pieniędzmi był od pani Korkowiczowej, drugi od jej dziewczynek.
Przy kawie Ada, za nią pan Stefan i ciocia Gabrjela uprosili Madzię, ażeby bez ceremonji przejrzała korespondencję, która może być ważna. Skutkiem tego Madzia zaczęła czytać listy, co chwilę rumieniąc się i blednąc. Solski, który patrzył na nią z pod oka, spostrzegł, że pierś jej faluje coraz szybciej, usta drżą i że Madzia robi duże wysiłki, ażeby się nie rozpłakać.
„Kto w taki sposób — myślał — umie czytać listy od swo-