Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

mień, który sięgnął aż na drugie piętro... Cha!... cha!... — śmiał się — jeżeli pannie Brzeskiej za każdym razem uda się wypędzić migrenę z głowy mojej biednej ciotki, Gabrjela zacznie podejrzewać swoją lekarkę bodaj czy nie o królewskie pochodzenie... Tylko francuscy królowie dotknięciem usuwali skrofuły... Zatem panna Brzeska... cha!... cha!... cha!... Już widzę ciotkę w naszym obozie!...
Ale Ada?... Zawsze awantury z temi babami... Ileż to razy mówiła mi: chciałabym, ażebyś znalazł żonę podobną do Madzi... A jak ją chwali, jak ją kocha!... I właśnie teraz, kiedy znajduję żonę najpodobniejszą do Madzi, ona mówi, że nie chce się mieszać do tego...
Przecież z panną Heleną Norską moje rachunki są — jak nie można — czyste... Nie ja zerwałem, tylko ona, radząc mi w dodatku, ażebym zdobywał ją na nowo, wedle najświeższych zasad, jeszcze nie wypróbowanych przez nikogo, ale które ona dopiero oceni!... Chwała Bogu!... Niechże ocenia nowe zasady na innych zwierzętach, a mnie — zostawi w spokoju...
Będę miał żonę piękną, która mówi po francusku i gra na fortepianie, i która — mnie wszystko będzie zawdzięczać... Majątek, nazwisko, hołdy światowe... Wszystko — prócz anielskiego serca... które zresztą trzeba bliżej poznać... Może i ona wynalazła nowe zasady kochania?... Djabli wiedzą. Na kobiety padła jakaś umysłowa epidemja, zabawna w początkach, ale na dłuższą metę nudna...“
W tym samym czasie Madzia, w swoim pokoiku, czytała wypracowania uczenic. Ale zajęcie szło jej oporem. Co chwilę odkładała kajet i oparłszy głowę na ręku, przymykała oczy, jakby, odrywając się od zewnętrznego świata, chciała głębiej spojrzeć we własną duszę, którą ugniatał nieujęty, ale dokuczliwy ciężar.
W domu pani Latter czytanie wypracowań robiło jej przy-