Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

z buldogiem. — Taki uczony pudel zarobiłby przez ten czas na podwórkach ze dwa złote... Pani z ratlerką, żeby tu przyjść, zamknęła na pół dnia magazyn z paryskiemi modami, a ja spóźniłem się na giełdę...
Ada, szepnąwszy coś kamerdynerowi, szybko wraz z Madzią opuściła pralnię, a za niemi Cezar i jego właściciel.
— Ten kawaler ma rację!... — zawołała dama z ratlerką.
— To też dostaniecie państwo po rubelku za fatygę — rzekł kamerdyner.
— Słyszane rzeczy!... — wrzasnął chłopak. — Ratlerka rubla i mój buldog rubla... Przecie taka wesz mogłaby za pchłę być u mojego i jeszczeby mu między zębami uciekła...
W rezultacie wszyscy wzięli po rublu, oprócz właściciela wyżła, który włożył czapkę na głowę i wyszedł, mrucząc, że nie jest żebrakiem.
— Widzieliście państwo coś podobnego?... — odezwała się z pogardą tęga jejmość. — Jaki elegant!...
— Zatkaj sobie pani grzdykę — wtrącił chłopak — bo to prowizor od samego pana Dytwalda... Wiem, przecie byliśmy razem na Sylwestrze w Resursie Obywatelskiej. Ja wyciągałem damy z furgonów, a on patrzył: czy każdy, idący na to wesele, ma tabliczkę z magistratu.
— Ech!... urodziłeś się na adwokata — rzekł właściciel pudla, spluwając.
— Namawiają mnie tam i dziś, ale ja wolę panu dotrzymywać sąsiedztwa.
Ponieważ Solski miał niedługo wrócić z miasta, więc Ada szybko skończyła z właścicielem Cezara. Pies był łagodny i posłuszny, nigdy nikogo nie ugryzł, u obecnego właściciela bawił dopiero dwa miesiące, a oceniony został, jak obwarzanek za grosz, na sto pięćdziesiąt rubli.
Kamerdyner chciał się targować, lecz Ada zapłaciła natychmiast, biorąc wzamian od sprzedawcy pokwitowanie, tu-