Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.
XIII.
ECHA PRZESZŁOŚCI.

Od pewnego czasu Madzi zaczyna się zdawać, iż w jej stosunkach z ludźmi zaszła jakaś zmiana.
Jej uczenice podczas lekcji są spokojniejsze, aniżeli dawniej, co Madzię cieszy; ale zarazem są jakby mniej śmiałe, co ją trochę dziwi. Widocznie ona sama musiała się zrobić poważniejszą, co zawsze zalecała jej nieboszczka pani Latter, niezapomniana...
Podobny odcień nieśmiałości, a raczej delikatności, dostrzegła Madzia w obejściu swoich koleżanek. Przypisywała to jednak szacunkowi, jaki okazywali jej profesorowie, wstając w jej obecności, rozmawiając z nią grzecznie lub unikając niewinnych żartów, na które dawniej niekiedy pozwalali sobie. Profesorowie zaś traktowali ją uprzejmie, zapewne pod wpływem panny Malinowskiej, która także od pewnego czasu zaczęła wyróżniać Madzię z grona innych nauczycielek.
Za co? Madzia tylko domyślała się. Przecież ona ma założyć szkołę; więc, najpóźniej za rok, będzie także przełożoną jak panna Malinowska, która już dziś traktuje ją narówni ze sobą. Całkiem niepotrzebnie, gdyż Madzia rozumie, że nigdy i pod żadnym względem pannie Malinowskiej nie dorówna.
Prawda, że raz, kiedy Madzia zaczęła mówić o pensyjce, panna Malinowska przerwała ze śmiechem:
— Jakto, jeszcze myślisz o szkole?...
Madzia przecież rozumie dobrze, że przełożona powiedziała to żartem, ażeby ją zakłopotać.