Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

jaźni. Pamięta pani nasze wspólne troski o nieboszczkę Latterową i usiłowania, ażeby jej dopomóc?... Ale cóżto, widzę, że nie ma pani humoru? Może moje towarzystwo...
Ażeby nie obrazić nowoodkrytej przyjaciółki i ulżyć sobie w zmartwieniu, Madzia, nie wymieniając nazwisk, opowiedziała pannie Howard historję Stelli, tudzież treść jej rozpaczliwego listu.
— Nie rozumiem, co to jest — zakończyła Madzia — i nie wiem: szukać jej, czy nie?...
— Szukać, nigdy!... — wybuchnęła panna Howard. — Osoba, o której mówisz pani, jest kobietą, istotą świadomą i samodzielną; jeżeli więc pragnie zachować incognito, byłoby obrazą nie spełnić jej życzenia...
— Przedewszystkiem jednak nie wiemy: czy taka jest jej wola, czy może jej co grozi? Cała rzecz wygląda okropnie...
— Zaraz okropnie! — powtórzyła lekceważąco panna Klara. — Przypuszczam, że chodzi o zwyczajne odbycie połogu. A że zapewne trafiło się jej to pierwszy raz, więc biedaczka robi wielką awanturę i wstydząc się obwoływać na rynku swój wypadek, wynagradza sobie pisywaniem rozpaczliwych listów...
Madzię, jakby kto zimną wodą oblał. I biedna Stella z tragicznej bohaterki spadła w jej sercu na szczebel osoby nieprzyzwoitej, o której nawet niebardzo wypada mówić.
— W każdym razie — rzekła Madzia, rumieniąc się i spuszczając oczy — nieszczęśliwa ta gorzko narzeka na opuszczenie i może być bez środków...
W bladych oczach panny Howard zamigotała błyskawica natchnienia:
— Aaa!... — zawołała — trzeba było odrazu tak postawić kwestję... Kobieta, ofiara, okryta hańbą zato, że odradza ludzkość, porzucona przez swego wspólnika, co jest bardzo naturalne i... opuszczona, odtrącona, kopnięta przez inne kobiety, co już jest podłością!... Takim językiem niech pani do mnie przemawia, a wtedy odpowiem, że od pięciu lat boleję nad