Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

funduszów, rachując, że gdyby każda płaciła tylko po rublu miesięcznie, towarzystwo posiadałoby co najmniej sześć tysięcy rubli rocznie.
Członek Papuzińska zaproponowała wysłanie kilku młodych kobiet do uniwersytetów zagranicznych...
W jednem z okien szeptano. Nagle odezwała się Madzia.
— A cóż dzieje się z temi trzema nauczycielkami?
— Nic — odparła panna Howard. I bystro popatrzywszy na framugę, dodała:
— Członek Brzeska płaci karę.
— Dlaczego nic? — nalegała Madzia. — Więc one są bez opieki...
— Opiekuje się niemi potrochu każda z nas. Ażeby im jednak zapewnić byt nieco pewniejszy, potrzeba z dziewięćset rubli rocznie, a takiej sumy obecnie nie posiadamy...
— Owszem, taka suma będzie — odezwał się głosik zmieniony i drżący.
— Skąd?... Co?... — zaszemrano w sali.
— Jest osoba, która dostarczy dziewięciuset rubli rocznie — już płaczliwym tonem dodał ten sam głosik.
— Panna Solska płaci złoty za karę — odezwała się ze złością panna Papuzińska.
— Członek Solska płaci karę — szybko powtórzyła panna Howard. — My zaś, szanowne uczestniczki, uczcijmy jej szlachetny dar przez powstanie...
Rozległ się hałas rozsuwanych krzeseł i wszystkie panie (z wyjątkiem panny Papuzińskiej i pani Kanarkiewiczowej) powstały, kłaniając się i uśmiechając w kierunku okna, gdzie kryła się za firanką panna Solska.
— To nie ja... to mój brat... — protestowała Ada.
— Niech się członek nie zapiera — zgromiła ją panna Howard. — Wreszcie, nasze towarzystwo nie przyjmuje darów od mężczyzn...