— Za rzadko odwiedza ją pan — odpowiedziała Madzia.
— Bo już od pewnego czasu spostrzegłem w niej zmianę. A że nie cieszę się względami i pana Solskiego, więc... Wie pani, co stąd wynika?... Że zbyt rzadko, na moje nieszczęście, widuję panią...
Gdy to mówił, twarz i oczy pałały mu. Madzia naprawdę wyglądała prześlicznie, a kilku panów zastanawiało się nad pytaniem, która piękniejsza: czy posągowa panna Helena, w której każdym ruchu było widać, że zna się na swojej wartości, czy łagodna i cicha Madzia, która myślała, że jest brzydką?
W zebraniu powstał szmer. Szpakowaty adept pani Arnoldowej z wielkiem przejęciem dowodził, że medjum jest dziś usposobione jak nigdy i że należy ją poprosić, aby urządziła seans.
— Założyłbym się — mówił do pana z błędnemi oczyma — że zobaczylibyśmy coś niezwykłego. Pani Arnold znajduje się w tym stopniu podniecenia, w którym wola medjów podnosi stoły, a nawet zmusza duchy do ukazania się w materjalnej postaci.
Na to pan z błędnemi oczyma odpowiedział, że w interesie nowej nauki leży, aby profani zobaczyli bodajby stół, latający w powietrzu. Zaś pan Zgierski, który, jak z pod ziemi, znalazł się obok nich, oświadczył gotowość poproszenia szanownej gospodyni o seans.
— No — rzekł pan Kazimierz do Madzi — jeżeli pan Zgierski wmieszał się do tego, widowisko jest pewne... Przejdźmy tymczasem do dalszych pokojów...
Przeszli i prawie otarli się o pana Bronisława Korkowicza, który, ukrywszy się za futrynę drzwi, blady, z pobielałemi ustami, wpatrywał się w pannę Helenę, nie na żarty kokietującą Solskiego.
— Oto widzi pani — mówił pan Kazimierz do Madzi, gdy znaleźli się w zacisznym gabinecie — dziś można sprawdzić: w jaki sposób tworzą się religje. Znajduje się medjum, o którem Charcot miałby dużo do powiedzenia; znajduje się kilku
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.