miona; dlaczego dusze nasze rosły i dojrzewały razem z ciałem; dlaczego dosięgają szczytu w wieku dojrzałym, a słabną w starości? I czy owa dusza nie jest podobna do płomienia świecy, który w pierwszej chwili po zapaleniu ledwie błyszczy, potem rośnie, a gdy zabraknie stearyny, poczyna gasnąć? Mówić o nieśmiertelnej duszy, jest to samo, co twierdzić, że płomień trwa, choć świeca się wypali. Płomień jest tylko palącą się świecą, a dusza żyjącem ciałem.
— Więc niema życia przyszłego?...
— Gdzieżby ono istniało? W grobie, czy w tak zwanem niebie, które jest międzygwiazdową pustynią zimniejszą i ciemniejszą, aniżeli sam grób? Skąd zresztą te dzikie pretensje do wiecznego bytu? Czy nie byłaby komiczną iskra, która, błyszcząc przez kilka chwil, zakładałaby sobie życie stuletnie? Wszystko, co miało początek, musi mieć koniec...
— Straszne to!... — szepnęła Madzia.
— Dla chorej wyobraźni — mówił pan Kazimierz. — Ale człowiek normalny jest o tyle pochłonięty życiem, iż nie ma czasu myśleć o śmierci. Gdy zaś jej ulegnie, nawet nie wie, że go spotkała; śpi bez marzeń i zapewne bardzoby się gniewał, gdybyśmy go chcieli rozbudzić.
— Co pan mówi... — zaprzeczyła Madzia, wstrząsając głową. — Wiem, co jest ludzki organizm, tak mądrze zbudowany. Lecz skądże on się wziął, kto go stworzył i w jakim celu? Jeżeli śmierć jest snem, to poco było budzić nas z niego? Przecież to niesprawiedliwość.
— Znowu złudzenie — odpowiedział pan Kazimierz — bo nie możemy pozbyć się myśli, że natura została stworzona przez siłę podobną do człowieka, który ma jakieś cele, lubi swoje dzieła i lituje się nad ich zagładą.
W naturze niema miejsca na żadną siłę tego rodzaju. Ziemia krąży naokoło słońca, bo pcha ją naprzód siła rzutu, a utrzymuje przy słońcu siła ciążenia. Tlen łączy się z wodorem i daje wodę, nie dlatego, że ludziom chce się pić, lecz na
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.