Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

oddziałał na Madzię, że i ona jadła wszystko, co jej podano: ryby, zwierzynę, kurczęta, lody... zapijając różnemi gatunkami wina, które ciągle nalewał jej Dębicki. Przyczem taka między nimi toczyła się rozmowa:
— Może pani nalać wina? — pytał Dębicki.
— Proszę — odpowiedziała Madzia.
— A w który kieliszek?
— Wszystko jedno.
Dębicki nalewał w największy, zamyślał się i po krótkiej pauzie powtarzał pytanie:
— Może pani nalać wina?
W głowie Madzi szumiało jak pod wodospadem wezbranej rzeki, która, zniszczywszy okolicę, ciskała w odmęt szczątki rzeczy, niegdyś pięknych i użytecznych, będących obecnie rupieciami. Co się przesunęło na rozhukanych falach jej duszy!... Pan Stefan z Heleną, całe posiedzenie spirytystyczne i portrety rodziców Solskich, wieczność i życie przyszłe, podarte na miljony komórek i włókien mózgowych, starte na bezkształtną masę tłuszczu, fosforu, nawet żelaza w postaci zardzewiałych blach, gwoździ i zawiasów, które kiedyś widziała na Pociejowie.
A na dnie tego chaosu wciąż, uporczywie, powtarzała się zwrotka: używać życia, bo przyjdzie długi sen!... używać życia, bo przyjdzie długi sen!...
Więc Madzia jadła zwierzynę, ryby, kurczęta i piła różnych gatunków wino, z jednego wielkiego kieliszka. Co jej tam nieboszczka pani Latter... już przecie śpi, zamieniona na tłuszcz, fosfór i żelazo. Co białowłosy proboszcz, który kiedyś, stojąc nad nią z opłatkiem, mówił: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł do przybytku mego..“ Co major, a nawet ojciec, skoro oni wszyscy prędzej lub później przemienią się w tłuszcz, fosfór i stare żelastwo!...
Podano kawę.
— Może pani nalać likieru? — spytał Dębicki.