Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc nie wierzysz, że mnie nie zajmuje cukrownia, a upokarza rola kandydata do kilkudziesięciu procentów rocznie?... — spytał rozdrażniony Solski. — Praca społeczna... ja ją rozumiem!... W pracy społecznej potrzeba być artystą i jak rzeźbiarz wyciosywać z ludzkich gromad — posągi... Waszyngton, Napoleon I, Cavour, Bismarck, to artyści społeczni, to praca... Ale budowanie cukrowni i wyciskanie buraczanego soku... brr!...
— Dziwna rzecz — odezwał się, milczący do tej pory, Dębicki. — Bismarck jest artystą, ponieważ należał do tych, co budowali państwo niemieckie; ale organizator fabryki nie jest artystą, ponieważ tworzy tylko — fabrykę. Wypadłoby stąd, że większy honor — złapać — wieloryba, aniżeli — stworzyć — wróbla. Mnie się zaś zdaje, że drugie zadanie jest trudniejsze, i że ten, kto zbudowałby porządnego wróbla, byłby artystą godniejszym podziwu, aniżeli łowca wielorybów...
Solski, oparłszy się plecami o poręcz krzesła, wyciągnął nogi i patrzył w niebo. Był obrażony, ale Dębicki, nie zważając na to, mówił dalej:
— Tymczasem u nas nikt nie chce rozwijać swojej siły twórczej zapomocą budowania wróbelków, lecz koniecznie życzy sobie konstruować wieloryby, dla których tutaj niema ani miejsca, ani czasu, ani materjału. Ludziom zdaje się, że świat potrzebuje tylko — dzieł nadzwyczajnych, a choćby tylko — rojeń o nich; świat zaś przedewszystkiem potrzebuje — twórców. Wynalazca nowego sztyfta do butów jest wart więcej, niż stu marzycieli o perpetuum mobile; organizator rzeczywistej cukrowni wywołuje większy ruch między ludźmi, aniżeli stu chronicznych kandydatów na Bismarcka.
Spróbujcie stworzyć wzorową rodzinę, sklep, spółkę, warsztat, fabrykę, a przekonacie się, że i to jest posąg, ułożony z ludzkich jednostek... Co to posąg!... raczej pełen życia or-