Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż to — mówiła Madzia. — Wówczas, chcąc was pogodzić, poszłam od ciebie do Heli, a ona schwyciła mnie za rękę i pociągnęła aż do drzwi gabinetu pani Latter. I wyobraź sobie, co mimowoli zobaczyłam i usłyszałam... Wuj Mani Lewińskiej, człowiek otyły i siwy, wiesz co robił?... oświadczał się pani Latter!...
Właśnie opowiadał, że ma wieś bez długów, a nawet trochę gotówki. Naturalnie, pani Latter śmiała się z oświadczyn (żył przecie jej mąż!), ale, zdaje się, że nie była obojętną dla poczciwego staruszka. Myślę, że nawet z tego powodu nie wydaliła Mani Lewińskiej za zajście z Kotowskim.
— Kotowski, będąc studentem — objaśniła Ada Solskiego — kochał się w Mani, a dziś jest jej narzeczonym...
— I lekarzem — wtrąciła Madzia.
— Otóż, mówię ci — prawiła dalej — pani Latter, wyjechawszy nagle z Warszawy, udała się na wieś do Mielnickiego i... w rzece, pod jego dworem, utopiła się... A on, wyobraź sobie, tego samego dnia był u niej w Warszawie... Jakby przeczuciem tknięty, powiedział: „Ona pojechała do mnie!... minęliśmy się w drodze!...“ (słyszałam to na własne uszy) i natychmiast wrócił na wieś.
Co powiesz: gdy stanął u przewozu, wypytując, czy nie była tu taka a taka pani, jeden z przewoźników podniósł płachtę i pokazał na ziemi zwłoki pani Latter. Biedny Mielnicki krzyknął i padł tknięty apopleksją...
— Ależ on żyje — wtrącił Solski.
— Żyje sparaliżowany — ciągnęła Madzia. — W roku zeszłym wypuścił majątek w dzierżawę i przeniósł się do Warszawy z Manią Lewińską, która go pielęgnuje jak córka. Ale jest tam bieda, bo dzierżawca nie płaci, a pieniędzy, jakie miał pan Mielnicki na hipotekach, nie można odebrać...
Dziś Mania Lewińska pisała do mnie, ażeby ją odwiedzić. Poszłam i zobaczyłam smutny widok. Mają trzy pokoiki i kuchnię... W jednym Mania odrabia lekcje z przychodniemi,