Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
STUDENT, KTÓRY JUŻ ZOSTAŁ LEKARZEM.

Tymczasem Solski, wysławszy naglące wezwanie do Kotowskiego, z niecierpliwością oczekiwał młodego lekarza.
Około siódmej zameldowano go.
Wiele rzeczy zmieniło się od czasu, kiedy pan Władysław, jako student, pośredniczył w drukowaniu artykułów panny Howard, o specjalnej opiece nad nieprawemi dziećmi. Przedewszystkiem sama panna Howard zasadniczo zmieniła pogląd na kwestję nieprawych dzieci, od chwili, gdy jej antagonistka, członek Kanarkiewiczowa, zajęła się protegowaniem uwiedzionych dziewcząt.
Ale pan Władysław Kotowski zmienił się niewiele. Był to ten sam, co i przed półtora rokiem, młody człowiek, z zapadłemi policzkami, głową nastroszoną jak jeżozwierz, zamknięty w sobie, niemowny, pochmurny. Tylko, zamiast wytartego mundura, miał czarny tużurek, wytarty na szwach; ale spodnie były, jak i wówczas, wygniecione na kolanach.
Do gabinetu pana Stefana Kotowski wszedł z głową zadartą, zaczesując włosy, z miną, która miała oznaczać pewność siebie wobec magnata. Ale wielki pan jednym rzutem oka ocenił, że butny parwenjusz jest mocno zmieszany, i że serce w nim drży, miotane nieokreśloną nadzieją.
— Pan hrabia raczył... Otrzymałem list od hrabiego... — zaczął Kotowski i zmieszał się jeszcze bardziej, gdy przypatrzył się tatarskiej twarzy, od której biła energja.