Mania Lewińska patrzyła na nią z przestrachem, panna Malinowska ze zdziwieniem. Wreszcie rzekła zakłopotana:
— Kochana panno Magdaleno... wróć do klasy... Zaszło tu coś niejasnego, więc lepiej nie mówmy...
Madzia chłodno pożegnała obie panie i wróciła do klasy; ale w niecały kwadrans wyszła, czując, że nie panuje nad sobą. Każdy szept, każdy ruch, nawet widok siedzących w ławkach dziewczynek tak ją drażnił, iż zaczęła lękać się ataku szaleństwa. Widziała przed sobą klęczącą Manię, która mówiła jej „pani,“ i — uśmiechniętą pannę Malinowską, która nazwała ją „panią Solską...“
— Otóż spełniły się złe przeczucia!... — szepnęła Madzia, zbiegając ze schodów. — Co ja teraz pocznę?
Na ulicy zaczęła odzyskiwać równowagę, więc postanowiła przejść się, czując, że ją to uspakaja.
Już łudzić się nie było można: publiczne plotkarstwo robi z niej albo kochankę, albo narzeczoną Solskiego!...
Mniejsza o tytuł kochanki; Madzia była pewną, że każdy, kto ją zna, nie będzie wierzył temu. Nikt zresztą nie przypuści, ażeby panna Solska przyjaźniła się i dzieliła mieszkanie z kochanką brata.
Ale co robić, jeżeli ją, Madzię, posądzają, że jest narzeczoną Solskiego i to posądzają oddawna? Bo czem wytłomaczyć względy, jakiemi otoczono ją na pensji, albo nadzwyczajną uprzejmość Zgierskiego dla niej, albo rozmowy z panem Arnoldem, który polecał — jej — maszyny z fabryk amerykańskich i angielskich!... Wreszcie dzisiejsza scena z Manią Lewińską i słowa panny Malinowskiej czy nie dowiodły, że nawet najbliżsi widzą w niej przyszłą panią Solską?
Pomimo kojącego wpływu przechadzki, Madzia uczuła zawrót w głowie. Co o niej pomyśli pan Stefan, który na jej prośby tyle dobrodziejstw wyświadczył obcym sobie ludziom?... Czy dla niej, która zalecała mu małżeństwo z Helą Norską, nie uczuje pogardy?... Bo, naturalnie, będzie miał
Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.