Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.
LETNI WIECZÓR.

W początkach czerwca Ada zaprosiła na wieczór Dębickiego, ażeby porozmawiać z nim o świecie duchów. Przyszedł i pan Stefan spokojniejszy, aniżeli w ciągu ostatnich dni, i we troje usiedli na balkonie. Madzi spodziewano się, miała bowiem wrócić z sesji towarzystwa kobiet.
Kiedy Ada ze srebrnego samowaru nalewała herbatę, brat zapytał:
— Cóż, nie znudziły cię jeszcze posiedzenia spirytystyczne?
Panna Solska o mało nie oblała sobie ręki gorącą wodą.
— Jak możesz przypuszczać coś podobnego! — zawołała. — Zresztą... nie dziwię się twoim żartom... Ale jestem pewna, że gdybyś, przynajmniej w tym stopniu co ja, poznał spirytyzm, rozpocząłbyś nową epokę w życiu. I ty, i profesor, i cały świat...
— Uważacie, profesorze — wtrącił Solski — to mówi uczenica Haeckla... Ach, kobietki!...
Dębicki potarł ręką szyję i patrzył w ogród.
Ada zarumieniła się. Podała obu panom filiżanki, nalała herbatę sobie i rzekła, siląc się na filozoficzny spokój:
— Moi panowie, czy nie uważacie rozdźwięku, jaki co najmniej od stu lat panuje między religją i wiedzą?
— Uważamy — rzekł brat.
— Pochodzi on stąd — mówiła Ada — że nauka nie może objaśnić pytań, dotyczących ducha, a tradycje religijne