Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

się. — Cóżby tu więcej powiedzieć państwu?... Aha?... stary Cynadrowski umarł...
— Umarł?... — powtórzyła Madzia tak szczególnym tonem, że Solski znowu zaczął zwracać na nią uwagę.
— Umarł podobno i ten aktor Sataniello — ciągnął Miętlewicz. — Zaś pan Krukowski — dodał, patrząc na Madzię z figlarnym uśmiechem — mieszka z siostrą w Wiedniu i podobno pisuje do tutejszych gazet, na pociechę...
— Mówi pan o panu Ludwiku Krukowskim? — rzekł nagle Solski.
— Tak jest — odparł, zrywając się z krzesła Miętlewicz. — Miałem zaszczyt być znajomym szanownego pana Ludwika i pochlebiam sobie...
— A rodzice spodziewają się mnie na wakacje?... — spytała Madzia z rosnącem zakłopotaniem.
— Wcale nie!... — odpowiedział pan Miętlewicz, z jeszcze milszym uśmiechem i miną, która wprost przeraziła Madzię, tem bardziej, że Solski wciąż przypatrywał się jej z uwagą.
Miętlewicz, któremu Madzia już nie zadawała pytań, ośmielony zachowaniem się Solskich, zaczął opowiadać o swem szczęściu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy zakochał się, na śmierć i życie, w pannie Eufemji i przekonał się, że ona oddawna go kochała. Wkońcu zrobił wzmiankę, że interes z Korkowiczem przyniesie mu kilkaset rubli rocznie, że pani Korkowiczowa jest damą prawie tak dystyngowaną jak jego przyszła teściowa, pani sędzina, a nareszcie pożegnał naprzód Solskiego, potem Madzię, a potem Adę, obiecując, że jego panie nieomieszkają złożyć jutro swego uszanowania.
Gdy gość wyszedł, wśród zamaszystych i niskich ukłonów, Solski nagle zapytał Madzię:
— Pani znała Ludwika Krukowskiego?... Jest to trochę nasz kuzyn. Nie widziałem go od kilku lat, tylko... słyszałem o jakiejś jego miłosnej tragedji, gdzieś na prowincji... może nawet w Iksinowie?...