Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale ty wyglądasz mizernie — mówił pan Stefan. — Wróciłaś, widzę, do dawnych robót... Zdaje mi się jednak, że twoje laboratorjum jest jakby obdarte?... Aha, usunięto kwiaty... A gdzież kanarki?... — dodał z uśmiechem.
Siostra surowo spojrzała na niego i wróciła do mikroskopu.
— Słuchaj, Ada — rzekł Solski — nie rób takich min!... Wiem, o co ci idzie: o Cezara... Zrobiłem podłe głupstwo i dużobym dał, ażeby wskrzesić hardego psa, ale... już za późno...
Twarz Ady złagodniała.
— Widzisz — rzekła siostra — jak to niedobrze unosić się!... Przecież ty byłbyś zdolny w gniewie zabić człowieka...
— Oh... no!... Istotnie, przez chwilkę zdawało mi się, żem zwarjował... Ale trzeba mieć moje szczęście... Odtrącony... odtrącony przez takiego gołąbka jak panna Magdalena!... I jeszcze dla kogo?... Dla takiego hultaja jak pan Kazimierz. Kobiety stanowczo mają nienormalne mózgi...
Pannie Solskiej upadł na ziemię ołówek. Podniosła go i rzekła:
— Czy wiesz nowinę?... Hela Norska wychodzi za młodego Korkowicza.
— Przecież za starego wyjść nie może, bo jeszcze żonaty — spokojnie odparł Solski. — Młody Korkowicz?... Wcale trafny wybór. Blondyn, tęgi chłop i ma głupią minę; powinien być dobrym mężem.
— Cieszę się, że cię to nie wzruszyło.
— Ani odrobiny. Powiadam ci: koń i świeże powietrze wywołują cudowne skutki. Wyjeżdżając, byłem zdenerwowany jak histeryczka, a dziś tak jestem spokojny, że wszystko mnie bawi. Najgłośniej śmiałbym się, usłyszawszy, że — naprzykład — panna Magdalena wychodzi za Norskiego, który, po odbyciu świętej spowiedzi, nawrócił się i obiecał nie grywać w karty...
Ada tak pilnie zajęła się swoim rysunkiem, że nie odpo-