Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

was rozumu, woli, godności osobistej... Siłą tą jest wdzięk, wytryskający z natury kobiecej jak kwiat z drzewa, albo światło z ognia. Wdzięk kobiecy jest jednem z najbardziej skomplikowanych zjawisk natury i obok mnóstwa warunków zewnętrznych, wymaga przedewszystkiem — swobodnego rozwoju natury kobiecej.
Wam się ten cud podoba; więc pomimo, że żaden z was nie potrafi stworzyć tęczy, ani kwiatu, macie jednak bezczelność wymagać, ażeby kobieta — była dla was pełną wdzięku w każdej chwili. Czy jest biedną aż do zimna i głodu, czy jest smutną aż do łez, czy jest chora, skrępowana, wylękniona — was to nie obchodzi, bo ona dla was zawsze powinna być pełną wdzięku!...
A ponieważ łatwiej oszukać męską głupotę, aniżeli zmusić naturę, więc stworzyliście sobie całe kategorje, całe dziedziny sztucznych wdzięków i mistyfikacyj. Gdy zaś kiedy, przez niezręczność kobiet, na chwilę odzyskujecie rozsądek, zaczynacie wrzeszczyć wniebogłosy: to manekin!... to mydlana bańka, na którą trzeba plunąć!...
A ja, Stefku — kończył Dębicki, grożąc palcem — radzę ci: nie pluj!... Bo widzisz, między mydlanemi bańkami może naprawdę zdarzyć się promień tęczy, którego ślina nie dosięgnie...
Solski chodził po bibljotece rozgorączkowany. Nagle zatrzymał się przed Dębickim i zapytał:
— Profesor widziałeś się z panną Brzeską?...
— Widziałem.
— I cóż?
— Nic. Mieszka tymczasem na trzeciem piętrze, gdzie ledwom się wdrapał i dostałem bicia serca. Ale wygląda przytomniej, aniżeli u was, na pierwszem...
— Dlaczego ona wyprowadziła się od nas? — spytał Solski.
— Mój kochany, ja dziwię się, że ona tu tak długo siedziała — odparł profesor. — Przecież ta kobieta opuściła ro-